
W orzecznictwie sądów powszechnych od lat dominuje pogląd, że małżonek, który doświadczył zdrady, a następnie powrócił do wspólnego pożycia z małżonkiem, który takiej niewierności się dopuścił, nie może powoływać się na tę konkretną zdradę w późniejszym procesie o rozwód („W przebaczeniu małżonka mieści się oświadczenie „o puszczeniu w niepamięć’ przewinień drugiego małżonka” – orz. SN z dnia 20 stycznia 1954 roku I C 539/53, OSN 1954, nr 4, poz. 86). W praktyce oznacza to: jak przebaczyłeś, to przebaczyłeś – zapomnij o sprawie na wieki wieków…
Czy takie podejście do problemu jest słuszne?
W ramach jednej z prowadzonych spraw niemal na każdym kroku słyszałam zarzut, iż podnoszone przeze mnie okoliczności dotyczące nadużycia przez małżonkę zasady wierności i lojalności sprzed prawie 10 lat nie mają żadnego znaczenia dla rozstrzygnięcia niniejszej sprawy, albowiem mąż żonie przebaczył i po tym czasie małżeństwo kontynuowało swe pożycie, w tym także pożycie intymne. Do nieustannie powtarzanych przez pełnomocnika drugiej strony stwierdzeń, w którymś momencie dołączył i sam sąd, próbując zmusić mnie do zaniechania przesłuchiwania świadków na te okoliczności. O ile oczywiście nie dziwię się pełnomocnikowi małżonki, który dążył do tego, by okoliczności dotyczące jej niewierności nie były nadmiernie eksponowane, o tyle jednak mocno zastanowiło mnie podejście samego sądu, który dość konsekwentnie wyrażał pogląd, iż „zdrada przebaczona znaczenia nie ma”.
Zaczęłam wiec szukać odpowiedzi na nurtujące mnie zagadnienie, bo czysto intuicyjnie nie zgadzałam się z tym, iż przebaczenie niewierności ma zawsze charakter bezwzględny. Z pomocą przyszło mi bardzo stare orzeczenie Sądu Najwyższego z dnia 19 grudni 1950 roku, w którym to wskazano: „Zarówno wyraźne jak i dorozumiane wybaczenie krzywdy wyrządzonej przez jedno z małżonków drugiemu należy w zasadzie traktować jako warunkowane odpowiednim zachowaniem się małżonka na przyszłość. W przypadku ponownego uchybienia tego samego lub innego rodzaju, małżonek żądający rozwodu może powoływać się również na krzywdy już wybaczone” (orz. SN z dnia 19 grudnia 1950 roku, C 347/50, OSN 1951, nr 2, poz. 55). Również w orzeczeniu z dnia 20 stycznia 1954 roku Sąd Najwyższy stanął na stanowisku, iż: „Kodeks rodzinny nie nadaje faktowi przebaczenia charakteru okoliczności wyłączającej możność powoływania się na cudzołóstwo jako na przyczynę rozkładu pożycia małżeńskiego, jeżeli rzeczywiście przyczyniło się ono do tego rozkładu”. Jaki z tego morał? Osobiście przyjęłam strategię polegającą na konsekwentnym twierdzeniu przez mego Klienta, iż jego przebaczenie miało charakter warunkowy, podyktowany bezwzględnym zachowaniem wierności i lojalności przez małżonkę w przyszłości. Czy była ona skuteczna?
Finalnie, na kilka tygodni przed publikacją tego posta, otrzymałam rozstrzygniecie Sądu. Okazało się tak! Że pierwsze, tendencyjne podejście Sądu uległo zmianie i Sąd przyjął moje racje za zasadne, co oczywiście bardzo ucieszyło mnie, jak i mojego Klienta.
adwokat_od_autorskiego